top of page

Sylwia + Marcin | Las Bielański i Sala Bankietowa Królewska


| Sylwia i Marcin zaczęli przygodę ze mną od sesji narzeczeńskiej. Kiedy spotkaliśmy się nad Wisłą przed wschodem słońca nie wiedziałam jeszcze, że ich historia będzie tak piękna. Że tak głęboko zapadnie mi w serce.

Dzień rozpoczął się wizytą na dworcu wschodnim, gdzie sprezentowałam pierwszym napotkanym ludziom (grupie dwudziestoparoletnich hiszpanów) szarlotkę, którą właśnie odkryłam w bagażniku (przywiezioną z domu), a która w czasie wesela i ślubu tego upalnego dnia stała by się niejadalnym plackiem. Byli zachwyceni, choć na początku chyba trochę się zdziwili. Ciekawe czy zjedli :D. Zaraz po tym spotkałam się z chłopakami z Integrall Production i ruszyliśmy do Marcina, a chwilę później do Sylwi. Przygotowania miały fajny, rodzinny, domowy charakter. Podjadałam pyszne ciastka z marmoladką przez cały czas, bo przecież nie da się zjeść jednego ciastka z marmoladką!

Kiedy przyjechał Marcin, a Sylwia chciała zrobić na nim pierwsze wrażenie trzeba było w małym pokoju zmieścić całą ekipę, Sylwię, jej świadkową no i Marcina! Udało się według mnie doskonale. Niżej zobaczycie jak dobrze mieć szafy systemowe - przydają się nie tylko na ubrania :D

Ślub Sylwi i Marcina odbył się w szczególnie bliskim dla mnie miejscu. Kościół pokamedulski przy Dewajtis 3 towarzyszył mi przez 5 lat studiów na UKSW. Wewnątrz byłam zaledwie kilka razy, ale budynek i jego otoczenie przywołały wiele wspomnień. Osioł Franek jak zawsze wyczekiwał gości na swoim dumnym miejscu (ma też nowych przyjaciół), a koty jak zwykle zajmowały miejsce Jezuska w żłóbku szopki.

Nigdy dotąd osobiście nie poznałam księdza, który jest tam proboszczem i dziś bardzo żałuję, że nie znałam tego człowieka wcześniej. Ksiądz Wojciech jest uśmiechniętym, wesołym i pełnym miłości człowiekiem. Taki kapłan to skarb, a kiedy ktoś tak serdeczny celebruje ślubną mszę, to wspaniały efekt jest murowany. Piękne kazanie, jego rozbrajający uśmiech, małe gesty, których próżno szukać u wielu księży... A do tego spojrzenia i miłość narzeczonych. To wszystko zbudowało niesłychaną magię i spowodowało wzruszenie nie tylko mam pary młodej, świadkowej czy znajomych rodziny. Za moimi okularami pojawiło się kilka błyszczących kropek, które spływały po policzkach przez niemal całą mszę. To była kwintesencja bliskości, radości, dumy z zawieranego sakramentu i pięknej miłości zaniesionej przed ołtarz.

Dzień zakończyło wspaniałe przyjęcie weselne w sali bankietowej Królewska w niedalekiej Jabłonnie, gdzie przy asyście rewelacyjnego zespołu didżejsko-wodzirejskiego Refresh goście bawili się całą długą noc (serdecznie polecam tych panów na Wasze wesele - wspaniale prowadzą przyjęcie i są ekipą na naprawdę wysokim poziomie i o wspaniałej kulturze osobistej, a co najważniejsze - rozumieją, że to naprawdę najważniejszy dla Was dzień). Ja podczas wesela miałam okazję porozmawiać chwilę z gośćmi i bratem Sylwi (ach, jak on pięknie mówił o swojej siostrze!), a na odchodne także zamieniłam kilka słów z babcią! :) Było naprawdę cudnie.

Zobaczcie sami jak to wszystko wyglądało.

Zapraszam na jeden z najświeższych reportaży - z wyjątkowego dnia Sylwi i Marcina.

A to tutejszy zwyczaj. Na koniec mszy z nieba spada białe piórko :)

Które oczywiście należy do tego oto tutaj gołąbka ;)

W czasie przyjęcia znalazła się chwila na wzruszające przemówienie taty pana młodego, ale i na krótką sesję w ogrodzie.